Nie taki hurt, ani wcale nowy nurt, lecz to pierwsze co przyszło mi na myśl pisząc ten tytuł ;-)
Opuściłam się w tworzeniu, a tym bardziej w publikowaniu moich prac. Jeszcze nie osiągnęłam złotego środka na połączenie stałej pracy i koralikowania. Z drugiej strony wiem, że gdybym miała własny kącik, gdzie mogę rozłożyć wszystkie swoje rzeczy, to byłoby mi o wiele łatwiej.
W ostatnim poście pokazywałam Wam cudeńka, które dostałam. Póki co, udało mi się wykorzystać kamyczek, który otrzymałam w prezencie od Madzi.
Kamień dostał prostą, peyotową oplotkę z koralików Toho i Fire Polish. Jestem zauroczona wszelkimi metalicznymi kolorami z domieszką iris, która sprawia, że koraliki są cudnie tęczowe ("benzynkowe"). Wisiorek jest prosty, bo powstał z myślą o mnie. Choć podziwiam i marzę o wykonaniu jakiegoś dużego projektu, sama noszę niewiele biżuterii, a w dodatku bardzo skromnej. Zdecydowanie wolę ją robić :-)
Jakiś czas temu wspominałam, że została zaproszona na spotkanie biżuteryjek w Borach Tucholskich. Długo to trwało, ale ostatecznie decyzja podjęta. Za tydzień o tej porze będę wygrzewać się w blasku ogniska, do tego będę zajadać się pysznościami przygotowanymi przez Kasię, a poza tym przed nami warsztaty z Sunflower (!!!), a przede wszystkim planowanie tegorocznej akcji Biżuteryjki dla WOŚP. Mam nadzieję, że niebawem będę się mogła z Wami podzielić wrażeniami i zdjęciami z wyjazdu :-)
Wisior wyszedł Ci piękny :)
OdpowiedzUsuńO, dawno tu nie zaglądałam a tu taka niespodzianka :) Pięknie oprawiłaś ten kamyk, od razu więcej życia nabrał :)
OdpowiedzUsuńKamyczek oprawiony jest piękny. Chyba będę częściej zaglądać. No i te bezy!!!!
OdpowiedzUsuń